Stanisław Tkacz. Zaklinacz światła

Wspomnienie dr Kazimierza Mrówki

1. Toskania. Rowerowe falowanie po wzgórzach. Ryszard Mirek z Instytutu Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, i ja, z tego samego miejsca. Mieliśmy byle jakie rowery i wytrawne wino „prosto od krowy”, jak mówił Rysiek za każdym razem, gdy zatrzymywaliśmy się w lokalnej winnicy. Krajobraz Toskanii: serpentyny dróg oplatające wzgórza, a między nimi winnice ułożone w regularnych szeregach, niczym zastępy wojska przyczajone na zboczach. Rosnące na wzgórzach grzebienie cyprysów. Surowe wieże San Gimignano. I to wszystko kąpiące się w łagodnym powietrzu i świetle.
    Gdybym szukał symbolu wolności, wybrałbym słońce. Rozżarzoną, rozpromienioną i promieniującą bryłę w kształcie kuli. Doskonałość emanującą światłem. Tego światła było pod dostatkiem w Toskanii. Nic więc dziwnego, że okolice rodziły równie chętnie, co winne grona, malarzy – zaklinaczy światła. I z naszą rowerową podróżą było tak jak z malarstwem. Najważniejsze było światło.
    Powtarzał też często Rysiek, jak paciorek, powtarzał to przed każdym wywołującym zachwyt widokiem: „Szkoda, że nie ma z nami Tkacza. Ten by to wszystko potrafił namalować”. Nie wiedziałem, o kogo chodzi.

2. Kraków. „Rysiek, może pojedziemy do Twojego Tkacza?”. Nie trzeba było powtarzać dwa razy. Entuzjazm Ryśka i moja ciekawość zaintrygowały Maćka Kucię, estetyka z tego samego miejsca. Trzech filozofów w poszukiwaniu malarza. Tkaczowi bowiem nie spodobał się Kraków i trzeba było odnaleźć miejsce, w którym się zaszył. Za dużo miasta w mieście: za dużo ludzi, za dużo hałasu i ruchu. To właśnie nie podobało się artyście pod Wawelem, w końcu miejscu przyjaznemu sztuce. Tkacz lubił Kraków mieszkając poza. Nasz malarz nie nadawał się do życia w mieście. Wszak był on zaklinaczem światła, a nie węży.

3. Muchówka. Niewielka wioska w Beskidzie Niskim. Środowiskowy Dom Samopomocy. Lokal na zapleczu. Drzwi otwiera starszy, chudy i brodaty mężczyzna. Pan Stanisław. W pracowni jest dużo ram, ale niewiele z nich wypełnionych jest obrazami. Na słupie wspierającym strop sentencje dobra. Na przykład taka:

wrażliwość
jest ludzką zaletą
a nadwrażliwość wadą.

Bądźmy szczerymi
i otwartymi, nie bójmy
się nazywać rzeczy
swoimi imionami – to
uwolni Nas od codziennego
FAŁSZU.

    W pracowni jest jeszcze rower – fetysz ludzi wolnych. Pan Stanisław zdrabnia rzeczowniki, co mnie zwykle razi u ludzi, ale nie u niego, tego, który nie był dziecinny, lecz stał się dzieckiem; by lepiej zrozumieć grę światła na płatkach kwitnącej jabłoni, wiśni, na soczystej trawie i łanie pszenicy. „Na tym rowerku jeżdżę po okolicy i maluję. Ale ludzie coraz rzadziej przyjeżdżają i nie kupują już obrazów”. Malował więc mniej, a nie mogąc utrzymać się ze sprzedaży swych małych arcydzieł, zatrudnił się do pomocy w Środowiskowym Domu Samopomocy. I zaczął popadać w depresję. Nie mógł się rozwijać tak jak rozwijają się namalowane przez niego róże i piwonie, dzięki sprzyjającym kwiatom słońcu, ziemi i wodzie. Czuł, że nie jest już potrzebny ani ludziom, ani życiu.

4. Kraków kilka miesięcy później. Dzwoni Rysiek: „Tkacz umarł”. Internetowa strona miasta Nowego Wiśnicza: „Stanisław Tkaczenko urodził się 23 maja 1945 w Kijowie. W latach 1969-73 uczęszczał do Liceum Plastycznego na bazie Kijowskiej ASP, gdzie zdobył tytuł artysty plastyka. W 1972 roku zdał maturę w Szkole Robotniczej. Przez kilka lat pobierał nauki malarstwa i rysunku od wybitnego malarza Abrama Z. Bykowa. W 1993 roku przyjechał do Polski i od 2006 roku był opiekunem-terapeutą w Środowiskowym Domu Samopomocy w Muchówce. Swoją twórczą działalność artystyczną rozpoczął w 1982 roku, malując w większości pejzaże i kwiaty. Jego dzieła można było dotychczas podziwiać na indywidualnych wystawach w Kijowie, Bochni, Nowym Wiśniczu, Krakowie i Limanowej oraz na wielu wystawach zbiorowych w Polsce i za granicą. W 1996 roku jego prace zdobyły I miejsce na Ogólnopolskiej Wystawie Malarstwa Kraków świadectwo historii. Swoje obrazy ofiarowywał na rzecz odbudowy zabytków Krakowa oraz jako wsparcie dla Powiatowego Szpitala i Hospicjum w Bochni. Otrzymał podziękowanie od Ojca Świętego Jana Pawła II za prezent w postaci obrazów przedstawiających zamek wiśnicki oraz kościółek św. Leonarda w Lipnicy Murowanej. Jego prace znajdują się w wielu prywatnych kolekcjach, instytucjach oraz placówkach kulturalnych w Polsce i za granicą. Był autorem wielu myśli i sentencji życiowych. Zmarł 8 lutego 2011 roku”.

5. Bochnia. Sklep i galeria, w której Tkacz wystawiał obrazy. „Niedawno tu był i kupował pędzle”, mówi właścicielka. „Nawet nie wiedziałam, że zmarł”. Kto wiedział, że w ogóle żył? Pędzle kupował zapewne po to, by raz jeszcze zakląć światło, to z Toskanii i to z Beskidu Wyspowego, w magicznej ramie. Obiecał to Ryśkowi.

dr Kazimierz Mrówka
Katedra Historii Filozofii UP Kraków

tkacz tkaczyszyn.jpg

Więcej prac artysty o różnej tematyce można obejrzeć tutaj: kwiaty, pejzaże, Wiśnicz.

(S.M.)