Pożegnanie Ks. Stanisława Muchy

śp. Ksiądz MuchaKs. Stanisław Mucha urodził się 10 listopada 1941 roku w Królówce. Po ukończeniu Szkoły Średniej wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie. Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk biskupa tarnowskiego Jerzego Ablewicza w dniu 2 czerwca 1968 roku. Jako wikariusz pracował w parafiach: Zagórzany, Łączki Kucharskie, Siedliska Bogusz, Mielec–św. Mateusza i w Rzezawie. W latach 1981–2011 pełnił urząd proboszcza parafii Borek. Ponadto od 1998 roku sprawował funkcję dekanalnego ojca duchownego w dekanacie Bochnia–Wschód. Przez kilka lat był też członkiem Rady Kapłańskiej Diecezji Tarnowskiej. W 2004 roku został obdarzony godnością Kanonika Honorowego Kapituły Kolegiackiej w Bochni. Po przejściu na emeryturę pozostał w parafii Borek w charakterze rezydenta.

W wietrzny, dżdżysty dzień 13 marca 2012 roku, w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Borku w gminie Rzezawa odbyła się uroczysta Msza Św. koncelebrowana pod przewodnictwem ks. bpa Władysława Bobowskiego. W pogrzebie uczestniczyła najbliższa rodzina zmarłego, przybyło około 120 księży z okolicznych i dalszych parafii, przedstawiciele samorządów lokalnych, mieszkańcy Królówki, Borku i sąsiednich sołectw gminy Rzezawa oraz okolicznych miejscowości, liczni przyjaciele i koledzy Księdza, Strażacka Orkiestra Dęta z Królówki, grono pedagogiczne Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Borku, dzieci, młodzież, Rada Parafialna i inne organizacje działające w parafi Borek, poczty sztandarowe OSP gminy Rzezawa, Szkoły Podstawowej w Borku oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Słowo pożegnalne wygłosili członkowie Rady Parafialnej, wspominał Stasia rodak z Borku ks. prałat Józef Waśniowski z parafii w Pasierbcu, ks. dziekan Zdzisław Sadko oraz urzędujący proboszcz ks. Kazimierz Świętek. Zmarły został pochowany na miejscowym cmentarzu.

Będąc katechetą w pobliskiej szkole i parafii pomagał w wychowaniu wielu pokoleń dzieci i młodzieży. Zawsze miał czas porozmawiać i pomóc każdemu. Jakże często podczas pogrzebów, w których uczestniczył, nie skrywał wzruszenia.

Niejednokrotnie zakasał rękawy i wykonywał wiele prac gospodarczych wokół kościoła, który wybudował w Borku wraz z parafianami od podstaw, od fundamentów. Można było go spotkać gdy kosił trawę, naprawiał dach lub rynnę. Nie oczekiwał pochwał. Był wiecznie zapracowany. Chciał jeszcze wiele zdziałać, załatwić. Będąc kilka miesięcy na emeryturze snuł wiele planów na przyszłość. Pozostawił swego wiernego przyjaciela – suczkę Kanę, do której był bardzo przywiązany.

Odszedł nagle 9 marca. Wspaniały, dobry ksiądz, skromny nad wyraz człowiek, przyjaciel.

[W.J.]