Zmarł ks. Marek Mikulski

ks. Marek MikulskiDnia 5 kwietnia 2012 roku, nad ranem zmarł
ks. lic. Marek Mikulski, wiśniczanin, zasłużony ksiądz, kolega i przyjaciel.

Msza św. pogrzebowa zostanie odprawiona w kościele parafialnym w Nowym Wiśniczu w środę 11 kwietnia 2012 r. o godz. 13.00.

W listopadzie 2002 roku w jednym z wywiadów tak opowiadał o swojej pracy kapłańskiej:

Moja droga do kapłaństwa była chyba dość typowa: katolicki dom, zdrowa pobożność, służba ministrancka, szacunek dla kapłanów, zaprawianie do pracowitości i obowiązkowości, szczególnie przez ojca. Ponadto wysokiej próby środowisko kapłańskie w parafii, oddziaływanie duszpasterskie naszego proboszcza, ks. prałata Mariana Janiszewskiego i długie szeregi kapłanów wychodzące z wiśnickiej ziemi. Nie byłem tzw. urodzonym księdzem a myśl o kapłaństwie przyszła dopiero w szkole średniej. Kapłaństwo traktowałem oczywiście jako służbę Bogu i ludziom, ale także jako szczególną możliwość przejścia przez życie w sposób istotny.
W ciągu 21 lat pracowałem w sześciu parafiach: Złockie, Tarnów, Nowy Sącz, Zakliczyn, Biskupice Radłowskie i Bochnia, studiując równocześnie filozofię w Krakowie i wykładając ją Wyższym Instytucie Wiedzy Religijnej w Tarnowie. Wśród katechetów świeckich pracujących obecnie w naszych parafiach jest wielu moich dawnych studentów. Pracowałem także przez trzy lata w Seminarium Duchownym w Kijowie na Ukrainie jako wykładowca filozofii i prefekt seminarium. I w końcu, mówiąc prosto, przyszedł czas na pewną stabilizację – na probostwo.

Ołtarz kościoła w Rzepienniku Strzyżewskim

Propozycja objęcia przeze mnie probostwa w Rzepienniku Strzyżewskim wynikła w trakcie osobistej rozmowy z Ks. Biskupem Ordynariuszem w czasie wizytacji kanonicznej w parafii Św. Mikołaja w Bochni, gdzie pracowałem. Ks. biskup stwierdził, że to już “najwyższy czas” na objęcie samodzielnej placówki. Przyznam, że ewentualne zostanie proboszczem nie było nigdy moim “marzeniem”, ponieważ osobiście preferuję raczej spokojny rodzaj pracy duszpasterskiej, bez przeciążeń i stresów towarzyszących nieuchronnie proboszczowaniu. Gdy się okazało potem, że chodzi o parafię w Rzepienniku, ucieszyłem się, gdyż była to niewielka parafia i tym samym łatwiejsza do ogarnięcia. Zdałem sobie jednocześnie sprawę z tego, że staję się niejako spadkobiercą szczególnego dziedzictwa, jakie pozostawili tu Księża Bochenkowie: Jan, Stanisław i Władysław, którzy stworzyli tę parafię na swojej ojcowiźnie i wśród “swoich”, a przy tym stanowią swoistą legendę w naszej diecezji.

Kościół w Rzepienniku Strzyżewskim

Praca w parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Tarnowie była szczególnym okresem w moim kapłaństwie tak ze względu na ówczesną sytuację społeczno-polityczną w naszej Ojczyźnie, jak i ze względu na warunki pracy duszpasterskiej w tym czasie – chociaż jedno i drugie było dość mocno z sobą powiązane. Były to czasy odzyskiwania nadziei przez społeczeństwo, w atmosferze napięcia, lęku, ale także determinacji w dążeniu do tego, co miało nadejść po ostatecznym obaleniu systemu komunistycznego. 
Trzeba podkreślić niezwykłe zaangażowanie wiernych we wszystkie prace w parafii, ich ofiarność i radość, że powstaje nowa, piękna świątynia. Odczuwało się zdecydowaną akceptację wiernych dla podejmowanych przez nas działań i życzliwość w każdej potrzebie. Owszem, odczuwaliśmy także trudy związane z pracą w prowizorycznych w znacznym stopniu warunkach, zwłaszcza na odcinku katechezy, wszystko to jednak było równoważone przez pewien rodzaj dumy, że służymy czemuś naprawdę wielkiemu.

Ostatnie lata życia ks. Marka naznaczone były cierpieniem, które zakończyło się nad ranem w Wielki Czwartek. W cieniu wieczernika i krzyża dzieło Jego życia powierzamy Temu, któremu wiernie służył.

Koledzy i przyjaciele.

Wykorzystano obszerny fragment artykułu ze strony www.radgoszcz.diecezja.tarnow.pl